Pomiędzy konstruowaniem nowego oświetlania do akwarium w postaci lampy LED, a walczeniem z magisterką narodził się plan zajęcia się wyrobem serów.
Przekopałem trochę neta, zaopatrzyłem się w podpuszczkę i do boju.
Na pierwszy ogień poszedł ser, który leży już drugi tydzień na górnej półce w lodówce i sobie dojrzewa 🙂
Następnie walczyłem z serkami wędzonymi typu oscypek. z 10 litrów mleka z TESCO wyszły 4 duże sztuki.
W solance leżały 2 dni, a później 2 dni w zimnym dymie w wędzarni. Wyszły super, bo zanim zdążyłem się obejrzeć wszystko zniknęło w rodzinnych paszczach 🙂 Jednak coś mi w nich nie pasowało – były troszkę za twarde i sypkie. Zakładając że jest to wina mleka, przywiozłem mleczko prosto od krasuli! I to był strzał w dychę !!!!!
Kolejna partia serów to było 14 sztuk oscypków ( 7 ze świeżego mleka, 7 z mleka pasteryzowanego o krótkim terminie ważności MilkLand Tesco)
Wyszły superaśnie ( nie tylko ja tak twierdze).
Żeby nie było tak monotonicznie postanowiliśmy z żoną zrobić jakiś inny ser. Padło na ser typu Koryciński, który zrobiliśmy z czosnkiem.
Mam jeszcze kawałek w lodówce, chce sprawdzić jak będzie smakował po tygodniu.
No ale ale… długo nie posiedzę w spokoju, więc w niedzielę przywiozłem od teściowe kolejną porcję świeżego mleka (tak z 8 litrów było) i zrobiliśmy mozarelle. Całkiem niezły wyrób wszedł, lecz nie taki jaki chcieliśmy uzyskać. Trzeba więc próbować dalej dopracowując przepis. Swoją drogą to co zrobiliśmy moczy się w pojemniku w lodówce. Zobaczymy jak to będzie smakowało za kilka dni.
A teraz ostatni mój wyrób – Ricotta!
Znowu okazało się, że ilu serowarów tyle przepisów.
Ja postanowiłem zrobić ricotte z samej serwatki pozostałem po produkcji mozarelli. Próbowałem już tej sztuki wcześniej ( pozostałość po produkcji oscypków z mleka sklepowego) ale mi nic z tego nie wyszło.
Tym razem wyszła i całkiem nam smakuje – będzie jutro użyta do naleśników…. mniam!
CDN….